Wsparcie nas

„Chciał pogłębić wiedzę z programowania i AI". Jak dzieci specjalistów IT dostają się do college'ów w Europie i ile to kosztuje

Wyjechali po 9 klasie do techników.

„Chciał pogłębić wiedzę z programowania i AI". Jak dzieci specjalistów IT dostają się do college'ów w Europie i ile to kosztuje

Wyjechali po 9 klasie do techników.

«Mój syn sam podszedł do mnie i powiedział: 'Zamierzam dalej uczyć się w Polsce'»

Eugeniusz*, front-end developer:

— Mój syn sam podszedł do mnie w marcu 2024 roku i powiedział: «Zamierzam dalej uczyć się w Polsce». Powodów było kilka.

Po pierwsze, chciał pogłębić wiedzę z programowania i AI — a w jego gimnazjum przedmiotami profilowymi były tylko fizyka z matematyką oraz chemia z biologią, nie było też profilu z angielskim — choć jeszcze parę lat temu był.

Po drugie, do 2023 roku nie był zdolny do służby wojskowej — teraz kryteria zdolności zmienili i będzie musiał iść do wojska. Ale wszyscy lekarze, z którymi się konsultowaliśmy, mówią: «istnieje ryzyko, że chłopak wróci z wojska niewidomy».

Syn sam znalazł przez Instagram osobę, która pomaga Białorusinom w dostaniu się do szkół/liceów/techników w Polsce. Jego usługi kosztowały 600 złotych (wtedy około 150 dolarów) — konsultacja plus przygotowanie dokumentów. «Pomocnik» przeprowadził rozmowę z synem, aby ocenić jego poziom polskiego. Ten oczywiście był na poziomie zerowym, ponieważ syn wcześniej nie uczył się tego języka. Ale miał dobry angielski na poziomie C1 i średnią ocen 8,0.

Powiedziano nam, że na potrzeby rekrutacji należy zebrać wszystkie dyplomy i wyróżnienia, jakie posiadaliśmy: z olimpiad z fizyki i konkursów artystycznych (syn grał na gitarze), certyfikat ukończenia kursów IT. Następnie syn znalazł korepetytora języka polskiego. Uczył się 2-3 razy w tygodniu — co kosztowało 15 dolarów za jedną lekcję online.

Syn miał 3 opcje: liceum w Warszawie oraz technika w Warszawie i Białymstoku. Do liceum przyjęli go od razu — bez rozmowy kwalifikacyjnej, tylko na podstawie świadectwa i innych dokumentów. Aby dostać się do technikum w Warszawie, trzeba było przejść osobistą rozmowę z dyrektorem po polsku.

Oprócz świadectwa potrzebne było jego tłumaczenie przysięgłe, akt urodzenia z tłumaczeniem, a także ankiety i oświadczenia — każde technikum ma swoje własne.

Przy technikach nie ma akademików, ale w Polsce są miejskie bursy, do których dzieci również «się dostają» — i do tego potrzebne są te same dyplomy i świadectwa, a także dokumenty potwierdzające, że dziecko zostało przyjęte do jakiegoś technikum.

O tym, że syna przyjęto do liceum, dowiedzieliśmy się w czerwcu — z tym listem od razu złożył wniosek o polską wizę. Wyniki z techników przyszły dopiero w sierpniu:

  • do warszawskiego go nie przyjęli — uznali jego poziom polskiego za niewystarczający;
  • natomiast został przyjęty do technikum w Białymstoku. I doradzono nam, aby wybrać je zamiast liceum, ponieważ technikum daje wykształcenie zawodowe.

Synowi bardzo podoba się nauka. Jego specjalizacja to AI. A swoją drogą, po pół roku zadzwonili do nas i powiedzieli, że w technikum w Warszawie zwolniło się miejsce — i syn może ponownie przejść rozmowę kwalifikacyjną. Dodatkowo poprosili o wyciąg z jego ocenami za pierwszy semestr w technikum w Białymstoku — i ostatecznie przyjęli go od lutego.

Opowiem o stronie finansowej: nauka w technikum w Białymstoku kosztuje 260 złotych miesięcznie (i jest to mała część, większą bierze na siebie państwo). Zakwaterowanie w internacie — od 250 do 350 złotych w zależności od miesiąca, wydarzeń i innych czynników. W tę kwotę wchodziły trzy posiłki dziennie — szwedzki stół na śniadanie, obiad i kolację, ale tylko w dni powszednie. W weekendy syn jadł samodzielnie.

Nauka w Warszawie kosztuje 500 złotych miesięcznie. Ponieważ wszystkie akademiki były zajęte w lutym, musieliśmy szukać innych opcji. Syna ostatecznie przyjęli do katolickiego internatu — zakwaterowanie tam kosztuje około 500 złotych miesięcznie. Wyżywienie opłacamy osobno — od 10 do 20 złotych za posiłek. Łączna kwota wynosi około 1500-1600 złotych miesięcznie.

Mamy nadzieję, że od następnego roku syn dostanie się do miejskiego akademika — i zakwaterowanie tam będzie tańsze.

Jeszcze jeden punkt: do osiągnięcia pełnoletności dzieci muszą mieć opiekunów w Polsce. Zaproponowano nam opiekuna za 300 złotych rocznie. W rzeczywistości jest to po prostu osoba, która załatwia formalności. Jeśli jednak potrzebujesz, aby opiekun przyjeżdżał do dziecka na jego żądanie, a także uczestniczył w zebraniach rodzicielskich — to kosztuje już 800 złotych rocznie. Nasz opiekun nie był na żadnym zebraniu — wszystkie sprawy załatwialiśmy online.

W technikum nauka trwa 5 lat. Potem można aplikować na studia na równi z Polakami — i jest to łatwiejsze niż z Białorusi. Zgodnie z prawem od 16 roku życia nastolatkowie w Polsce mogą już pracować — nasz syn realizuje swoje projekty i zarabia pieniądze.

«Edukacja [zawodowa] jest bezpłatna, a wymagania językowe niższe»

Olga, testerka:

— Mój syn i córka męża uczą się w technikach w Polsce. Początkowo myśleliśmy o studiach wyższych tam, ale potem postanowiliśmy sprawdzić również szkolnictwo średnie. Okazało się, że dla cudzoziemców jest ono bezpłatne, a wymagania językowe są niższe niż przy rekrutacji na studia.

Przez 8–9 miesięcy roku szkolnego nasze dzieci uczyły się polskiego, ponieważ do przyjęcia potrzebny był co najmniej poziom A2. Zajęcia z korepetytorem odbywały się 2-3 razy w tygodniu, każda lekcja kosztowała około 35 rubli. Następnie dzieci zdały test, a nauczycielka wydała im certyfikaty, przygotowując je w swojej szkole.

Oprócz certyfikatu do rekrutacji potrzebne było dostarczenie ocen za III kwartał (składaliśmy dokumenty w kwietniu) oraz charakterystyki ze szkoły, którą przetłumaczyliśmy u tłumacza przysięgłego.

Syn zdecydował się studiować na technika-informatyka w Radomiu, pasierbica chciała studiować turystykę w Kielcach. Oboje dostali się do techników Awans, ponieważ rekrutacja kończy się tam w czerwcu, a przy technikach są bursy z wyżywieniem i nadzorem nad dziećmi.

Możliwe, że rozważalibyśmy coś innego, ale w innych szkołach rekrutacja odbywa się w końcu lipca-sierpnia. Pierwszeństwo mają Polacy, następnie Ukraińcy, a dopiero później wszyscy pozostali. Ponadto nie wszystkie placówki edukacyjne mają bursy i nie każda zapewnia opiekę. Oznacza to, że musielibyśmy później szukać zakwaterowania, opiekuna (który jest obowiązkowy dla nieletnich).

Dzieciom podobają się warunki — wszystko, oczywiście, oprócz kontroli ze strony wychowawców i godziny policyjnej. Pokoje w akademikach są całkiem wygodne, są segmenty z własną łazienką i kuchnią na dwa pokoje. Dostępne są pokoje dla 1-2-3 osób. Ponieważ warunki zakwaterowania są różne, więc ceny też się różnią.

Średnio wydajemy około 500 dolarów miesięcznie na każde dziecko: kwota ta obejmuje koszt zakwaterowania i wyżywienia (to jest obowiązkowe w pierwszym roku nauki), a także pieniądze na jedzenie, które dziecko może kupić w sklepie, na telefon, bilet miesięczny.

Dzieciom podoba się również nauka. W pierwszym semestrze wyniki w nauce spadły, ale teraz się poprawiły — najwyraźniej dzieci się zaadaptowały i podciągnęły język.

Nasze dzieci mają po 16 lat. Wkrótce mój syn wejdzie w wiek poborowy — zastanawialiśmy się w rodzinie, co ma robić, ale jeszcze nie zdecydowaliśmy.


*Imiona zostały zmienione.

Chcesz przekazać ważne wydarzenie? Napisz do Telegram-bota

Główne wydarzenia i przydatne linki w naszym kanale Telegram