Wsparcie nas

Pracownik IT kupił mieszkanie pod Wrocławiem. Zdradza, ile zapłacił i jak mu się żyje

Pracownik IT przeprowadził się z Wrocławia na wieś i jest zadowolony (choć są jakieś ale). O powodach przeprowadzki, warunkach życia i pracy w miejscowości liczącej tysiąc mieszkańców opowiedział kanałowi Dzik Pic.

Pracownik IT przeprowadził się z Wrocławia na wieś i jest zadowolony (choć są jakieś ale). O powodach przeprowadzki, warunkach życia i pracy w miejscowości liczącej tysiąc mieszkańców opowiedział kanałowi Dzik Pic.

Co to za wieś?

— Wieś nazywa się Krzeptów, znajduje się na południowy zachód od Wrocławia, niedaleko lotniska. Mieszka tu około tysiąca osób, ale już powstają nowe domy od deweloperów.

Przeprowadziłem się trochę ponad pół roku temu. Wziąłem na kredyt własne mieszkanie w bloku pośrodku zabudowy jednorodzinnej. Zezwolenie z MSWiA nie było wymagane, ponieważ jest to uznawane za lokal mieszkalny.

Wcześniej wynajmowałem mieszkanie, ale w pewnym momencie zrozumiałem, że muszę szukać własnego lokum. Początkowo szukałem we Wrocławiu, ale albo cena nie odpowiadała, albo potrzebne były zezwolenia, albo czynsz za mieszkanie przekraczał 1000 złotych, albo nie pasowało mi otoczenie. W końcu postanowiłem pojechać za miasto, i ta wieś oraz mieszkanie skradły moje serce.

Jest tu las, przyroda, samochody przejeżdżają raz na 5 minut. Piękne, urocze domki, wszędzie rosną świerki, śpiewają ptaki.

Stąd kursują autobusy, dosłownie 20 minut i jesteś we Wrocławiu, a z jedną przesiadką można dojechać na Rynek.

«Miesięczna rata kredytu wynosi około 1000 dolarów»

— Pracuję na UoP (umowa o pracę), kredyt hipoteczny wziąłem w banku Pekao. ING i Santander odmówiły. Z mBankiem była już podpisana umowa, ale tam był niezbyt korzystny procent, a Pekao w ostatnim momencie dało swoje «tak».

Mieszkanie to rynek wtórny, czyli wszystko było już przygotowane do wygodnego życia. Owszem, trzeba było coś przerobić lub dodać detale (czym stopniowo się zajmuję), ale na szczęście nie musiałem robić pełnego remontu. Zależało mi na mieszkaniu, do którego mogę się od razu wprowadzić (umowa najmu już wygasała).

To dwupokojowe mieszkanie, ale przestronne. Miesięczna rata kredytu wynosi około 1000 dolarów (całkowita kwota kredytu to około milion złotych z uwzględnieniem odsetek).

Kredyt został udzielony na 25 lat, ale obliczyłem, że powinienem go spłacić wcześniej (bank po prostu nie chciał udzielić na 15 czy 20 lat). Najważniejsze, żeby nie spłacić wszystkiego w ciągu pierwszych 4 lat, bo wtedy owszem, będą kary. A tak, umownie w ciągu 5-10 lat — można.

A tak przy okazji, dla banku ważne jest również, żeby pensja była w złotówkach. Waluty, nawet dolary, omijają jakby to był białoruski rubel.

Oprocentowanie kredytu początkowo wynosiło około 7,6%, ale jest zmienne. Na przykład ostatnio miesięczna rata zmniejszyła się o 200 złotych po prostu z powodu obniżenia oprocentowania.

Czy wygodnie się tu żyje i pracuje?

— Pracuję zdalnie, więc z tym nie mam żadnych problemów. Szczerze mówiąc, internet jest tu czasem szybszy niż w mieście, choć droższy o 5-10 złotych.

Światłowód jest dostępny, w prywatnych domach też, jak sądzę. Jest wybór między 3-4 dostawcami. To chyba było jedno z moich największych zaskoczeń po przeprowadzce. Co więcej, konkurują ze sobą i oferują taryfy z 3-4 miesiącami darmowej obsługi.

Ze sklepami jest kiepsko. Ale jeśli korzysta się z dostaw produktów typu Carrefour/Auchan, to bardzo dobrze. No i mamy tu Żabkę, zawsze ratuje, podstawa.

Dosłownie 600-700 metrów od tej wsi jest inna, nazywa się Smolec, jest większa. Tam są i sklepy, i więcej Żabek, i świetne centrum sportowe.

Jeśli trzeba załatwić coś z dokumentami, urzędami-bankami lub ma się ochotę na restaurację, to oczywiście trzeba się zmobilizować i jechać do miasta. Na szczęście jestem domatorem i nie muszę tego robić często.

«Cisza, pięknie o każdej porze roku»

— Z tym jest tu naprawdę super, ale jak to zwykle bywa, zimą może być smog. W prywatnych domach palą węglem lub drewnem, więc podczas silnych mrozów może śmierdzieć.

W ciepłych miesiącach oczywiście pachnie drzewami, grillami i kwitnącymi kwiatami. Są tu lasy, jeśli ktoś chce, może zobaczyć dziki i jeże. Często widać koty spacerujące po wsi, choć mają właścicieli, to swobodnie się przemieszczają.

Jedyne zwierzęta, które nie przynoszą radości to gołębie. Od początku wiosny do późnej jesieni terroryzują balkony i budzą swoimi dźwiękami, przyciągają mrówki, budują gniazda. W ubiegłym roku zostawiły nawet jajko.

Czy przeszkadzają samoloty z lotniska? Nie, w mieszkaniu w ogóle ich nie słychać. Ale kiedy jest się na zewnątrz, oczywiście można usłyszeć start, ale nie powiedziałbym, że to jakoś przeszkadza.

To, co mi się bardzo podoba, to cisza i piękno o każdej porze roku, często pachnie grillowanym mięsem. Jest publiczny grill, gdzie można rozpalić ognisko, wędzić i smażyć mięso.

To, co mi się nie podoba, to zapach w sezonie grzewczym. I z powodu burz latem lub silnych deszczy może wyłączyć się prąd. W pierwszych dwóch miesiącach życia tutaj wyłączenia były tak częste, że brakowało mi już słów na operatora.

Polacy, swoją drogą, okazali się bardzo bierni. Kiedy dzwoniłem podczas przerw w dostawie prądu, mówiono mi, że jestem jedyną osobą, która złożyła w tej sprawie reklamację, a więc tylko ja mam problemy i w ogóle «radźcie sobie sami z waszą instalacją elektryczną». Chociaż nie tylko w bloku, ale na całej ulicy nie było prądu.

Podobnie było z internetem kilka razy. Po prostu wyłączali go na 1-2 godziny. Nie na tyle często, żeby wyprowadzić z równowagi, ale zdarzało się. Za każdym razem pisałem do dostawcy. Czasami dawali mi zniżkę na opłaty w następnym miesiącu.

Tak, może zachowuję się jak zrzęda, ale gdy pracujesz z domu, to naprawdę daje się we znaki.

Chcesz przekazać ważne wydarzenie? Napisz do Telegram-bota

Główne wydarzenia i przydatne linki w naszym kanale Telegram