„Żonaty team leader uznał, że wysyłałam mu sygnały." Jakie romanse (i czyje dickpici) są niedopuszczalne w pracy

W ostatnim czasie temat romansów w pracy i granic dopuszczalnego zachowania — w tym w korespondencji z kolegami czy znajomymi — jest na językach wszystkich.

Przyjrzyjmy się temu bliżej.

12 каментарыяў

Jak to działa — ogólnie i w białoruskich biurach

Proszę wyjaśnić, co takiego zrobili CEO Astronomer Andy Byron i HRD tej samej firmy Christine Cabot, że tak długo się o nich mówi?

Aleksiej Niemkowicz, dyrektor firmy konsultingowej ARTITERA, headhunter i doradca kariery:

Złamali od razu dwa tabu:

  • po pierwsze, wdali się w relację, będąc w związkach małżeńskich;
  • po drugie, naruszyli hierarchię służbową, ponieważ to nie był zwykły romans, ale związek między przełożonym a podwładną.

Przypadkowo uchwycone sześć sekund z życia dwojga dorosłych ludzi przekazało nam bez słów tyle emocji — zakłopotanie, strach (ich pierwszą reakcją było zasłonięcie się, ukrycie). To stworzyło trigger, który uruchomił falę udostępnień i moralizowania.

«W takich przypadkach firmy zawsze działają jak jaszczurki — odrzucają „ogon“. Natychmiast!»

W romansach, w tym także służbowych, nie ma nic nagannego. Statystyki pokazują, że około 30% osób pracujących na etacie nawiązuje relacje z koleżankami i kolegami — gdzie indziej poznawać się i tworzyć pary, jak nie tam, gdzie spędzasz jedną trzecią swojego życia? W 10% przypadków te związki kończą się małżeństwem (ja również poznałem swoją żonę w pracy — jesteśmy małżeństwem już 11 lat).

Ale w przypadku CEO i HRD Astronim chodzi o relację przełożony-podwładna, która jest tabu wszędzie — nie tylko w dużych korporacjach, ale także w instytucjach państwowych i wielu innych miejscach. Do tego oboje są w związkach małżeńskich z innymi osobami, a publicznie deklarują, że są w nich szczęśliwi. Czyli, zdaniem oburzonych obserwatorów, są hipokrytami.

Dlatego powstało takie społeczne «buu», oparte na publicznym zawstydzeniu, którego echo wciąż do nas dociera. I to «buu» spowodowało u tej dwójki, ale przede wszystkim u Andy’ego Byrona, traumę zawodową, ponieważ dla każdego top menedżera coś takiego to publiczny cios w reputację. Niszczy od razu dwie podstawy kariery:

  • wewnętrzny autorytet osoby w korporacji;
  • autorytet na wyższym poziomie — mianowicie zaufanie inwestorów do korporacji, którą zarządza dany dyrektor. W takich przypadkach firmy zawsze działają jak jaszczurki — odrzucają «ogon». Natychmiast! I tak właśnie stało się z Andym Byronem — najpierw pojawiła się informacja o jego urlopie, potem o dymisji.

To właśnie konsekwencje utraty wewnętrznego autorytetu i zaufania inwestorów.

Jak to według Pana wpłynie na dalszą karierę obojga?

Christine — kobieta, a do tego podwładna, więc «ofiara» w tej historii: społeczeństwo zawsze obarcza odpowiedzialnością osobę starszą, także w hierarchii. Ona łatwo znajdzie pracę w firmie, gdzie HRD nie jest postacią publiczną.

Ale CEO, który znalazł się w takiej sytuacji, nie ma łatwo: za jego nazwiskiem ciągnie się toksyczny ślad w wynikach Google. A duże korporacje, fundusze venture capital i inwestorzy nie tolerują ryzyka reputacyjnego. Dlatego z dużym prawdopodobieństwem ten bardzo bogaty i odnoszący sukcesy człowiek będzie mógł wrócić do branży lub kontynuować karierę korporacyjną tylko poprzez własne inicjatywy, niszowe startupy — i bez obecności w publicznym zarządzie.

«Znam kilka lokalnych firm, których właściciele lub udziałowcy zadali sobie trud opracowania kodeksów etycznych»

Czy w białoruskich firmach istnieją sformalizowane polityki dotyczące etyki interakcji, romansów w pracy, molestowania? I jak taka polityka jest przekazywana pracownikom?

Tak — w międzynarodowych korporacjach, które przenoszą swoje polityki i normy korporacyjne również do białoruskich biur. Znam też kilka lokalnych firm, których właściciele lub udziałowcy zadali sobie trud opracowania kodeksów etycznych.

Ale co ważne: nie znajdziesz w tych politykach bezpośrednich zakazów związków między kolegami.

I o tym, że żonaci pracownicy powinni unikać romansów, też nie ma mowy (choć nasz kraj jest na tyle konserwatywny, że nam, Białorusinom, raczej nie trzeba przypominać w dokumentach, że to nie jest norma). Najczęściej firmy nie zabraniają związków między pracownikami, którzy nie są sobie bezpośrednio podlegli.

Czego się obawiają — to nadużywania władzy, tego, że para zamieni się w «grupkę», która uzyskawszy dostęp do zasobów, będzie z tego czerpać korzyści i wzajemnie się chronić. I nic więcej.

Irina Wiszniewska, HRD i konsultantka biznesowa:
Białoruskie firmy są różne. Spotkałam firmy, w których taka polityka istniała (zazwyczaj oddziały międzynarodowych korporacji), i firmy, gdzie wszystkim było wszystko jedno. Ale ogólnie ta historia jest jednak bardziej charakterystyczna dla zachodnich, zwłaszcza amerykańskich firm.

Firmy, w których istnieje taka polityka, zazwyczaj zapoznają pracowników z nią tak samo, jak z każdą inną. Z reguły istnieje pewien Code of Conduct, który podpisuje każdy pracownik.

Czy trzeba informować firmę o przyjaźni, romansach?

Irina Wiszniewska: Z reguły, jeśli istnieje Code of Conduct, nakazuje on informowanie firmy o romantycznych relacjach, ale w przypadku przyjaźni nie spotkałam takiego nakazu.

Niedopuszczalne: gdy jedna osoba stawia zadania drugiej lub może wpłynąć na awans/finanse

Jeśli mówimy o hierarchii, to związek junior-junior jest ok, a senior-junior to toksyczne? A romans dwóch topów?

Aleksiej Niemkowicz: Wyjdźmy z ogólnych norm moralnych i etycznych: przede wszystkim niedopuszczalne i toksyczne są romanse między osobami będącymi w związkach, bo to hipokryzja.

Romans między dwojgiem wolnych pracowników, czy to juniorzy, czy midle — to jest ok: ani społeczeństwo, ani korporacja nie tabuizują takich relacji, bo nie ma w nich nic nagannego.

Jednak relacje między dwoma top menedżerami, a także między przełożonym i podwładnym, mają już obniżony współczynnik reputacyjny.

Inni ludzie w takich przypadkach często jakby «rewidują» ich osiągnięcia: «aha, jasne, dlaczego ona dostała premię», «no tak, wiadomo za co go awansowali», «znowu wolne — no oczywiście…». Zawsze znajdą się tacy, którzy uznają, że wszystko to wynika z bliskich relacji, a nie z profesjonalnych zasług. I to jest problem.

W Stanach Zjednoczonych i w Europie przyjęte jest pisemne informowanie kierownictwa firmy o tym, że weszło się z kimś w relację — i jeśli jesteś w relacji podległości służbowej z partnerem, jedno z was zostanie przeniesione do innego departamentu/biura itd. — żeby nie było ryzyka nadużyć.

Nie mogę powiedzieć, czy taka praktyka jest rozpowszechniona w naszym kraju.

Irina Wiszniewska: Wariantów jest wiele: gdzieś zabrania się wszelkich romantycznych relacji, a gdzieś mowa jest tylko o zakazie relacji między przełożonymi a podwładnymi lub w przypadkach, gdy może pojawić się grunt dla nadużyć (na przykład dyrektor generalny i główny księgowy).

Wydaje mi się, że rozsądnym kryterium może tu być brak bezpośredniej zależności zawodowej lub służbowej jednego uczestnika takich relacji od drugiego. Tam, gdzie jedna osoba stawia zadania drugiej lub może wpłynąć na awans czy finanse.

Dwoje pracowników tego samego szczebla? Ok. Kierownik jednego zespołu i junior z innego? Ok. Szef działu i jego podwładny? O, tutaj mogą już pojawić się pytania — czy to na pewno dobrowolne z obu stron? Czy na pewno nie będzie nieuczciwych działań typu niezasłużony awans, premie itp.?

I to tylko bezpośrednie ryzyka dla firmy. A są jeszcze pośrednie. Żyjemy w czasach, gdy nieetyczne działania pracowników mogą stać się powodem do «anulowania» firmy. Myślę, że nikt nie będzie miał problemu z przypomnieniem sobie skandali i oskarżeń znanych firm o to, że panowała w nich atmosfera zastraszania i molestowania, a firma nic z tym nie robiła. I w rezultacie — milionowe pozwy.

Czy są sposoby na «zalegalizowanie» nierównego romansu?

Irina Wiszniewska: Mogę wymienić dwa:

  •  jedna z osób odchodzi z firmy;
  • albo zostaje przeniesione do innego działu/jednostki, aby wykluczyć wariant bezpośredniej podległości.
Unsplash

Podstawowa zasada: molestowanie i niedopuszczalne zachowanie to działania powtórzone po bezpośredniej prośbie o ich zaprzestanie

Co w ogóle uznać za niedopuszczalne zachowanie w pracy? Komplementy, humor, flirt — gdzie jest granica i jak jej nie przekroczyć?

Aleksiej Niemkowicz: To bardzo proste: niedopuszczalne jest wszystko, co jest nie do przyjęcia dla obiektu twojej uwagi.

Każdy człowiek sam ustala swoje granice: ktoś nie ma nic przeciwko niewinnym żartom i przyjacielskiemu trollingowi, lekkiemu flirtowi, a komuś nieprzyjemne jest nawet intensywne spojrzenie. Ramy dopuszczalnego zachowania są zazwyczaj określane przez normy etyczne przyjęte w konkretnym środowisku kulturowym — ale czasami można usłyszeć od konkretnej osoby: «Jest mi to nieprzyjemne» — i te słowa należy traktować poważnie.

Irina Wiszniewska: Zachodnie podejście do niedopuszczalnego zachowania w firmie brzmi zazwyczaj jak «włączając, ale nie ograniczając się do». Można wyróżnić główne typy niedopuszczalnego zachowania:

  1. Fizyczne — nieakceptowalne i niepożądane dotykanie (dotykanie stref intymnych, dotykanie po prośbie o niedotykanie) i naruszanie przestrzeni osobistej (silne zbliżanie się, wiszenie nad kimś itp.);
  2. Werbalne — niepożądane komplementy, dźwięki, sprośne żarty;
  3. Niewerbalne — spojrzenia, mruganie, cmokanie itp.;
  4. Wykorzystywanie pozycji służbowej do uzyskania pożądanych relacji (groźby zwolnienia, zastraszanie, przekupstwo).

Ale ogólnie te same działania mogą być uznawane zarówno za dopuszczalne, jak i niedopuszczalne (oczywiście są też zachowania jednoznacznie niedopuszczalne).

Jest jedna główna zasada — aby te działania były uznawane za molestowanie i niedopuszczalne zachowanie, muszą być powtórzone po bezpośredniej prośbie o ich zaprzestanie. Czyli na przykład, jeśli twoja koleżanka poprosiła cię, żebyś nie opowiadał jej sprośnych dowcipów lub nie obejmował jej za ramiona, a ty to robisz — to jest molestowanie.

Co jest nie tak z dickpicami bez zgody

Dlaczego treści erotyczne w prywatnych wiadomościach do kolegi czy znajomej/znajomego bez zgody są nie w porządku?

Aleksiej Niemkowicz: No, ponieważ takie treści mogą wymieniać się tylko ludzie będący w bliskich relacjach, a wtedy możliwe jest wszystko, co oboje uznają za normę. Jeśli nie masz bliskich relacji z kolegą lub partnerem biznesowym, to nagie zdjęcia w wiadomościach prywatnych są absolutnie niedopuszczalne.

I tak, za produkcję i rozpowszechnianie pornografii istnieje odpowiedzialność karna — warto pomyśleć o tym, że kolega lub partner biznesowy może postrzegać nieproszene zdjęcia i filmy w prywatnych wiadomościach również w ten sposób, przecież o to nie prosił.

(I chciałbym dodać przypis: od dawna ograniczyłem swoją obecność w mediach społecznościowych, zostałem tylko na LinkedIn — więc nie jestem całkowicie na bieżąco z wiadomościami. Docierały do mnie tylko echa.)

Irina Wiszniewska: Wyjaśnijmy: nieakceptowalne są niechciane treści erotyczne. Ludzie często wymieniają się treściami erotycznymi i czerpią z tego przyjemność, ale jak w przypadku wszystkich innych działań o charakterze erotycznym/romantycznym ważna jest dobrowolność. Jeśli obie strony (które osiągnęły wiek przyzwolenia) świadomie zgodziły się otrzymywać i wysyłać takie treści, moim zdaniem wszystko jest w porządku.

Krótko mówiąc, jeśli chcesz wysłać najbardziej atrakcyjne części swojej anatomii (no albo czyjejś) — upewnij się, że ty i druga strona jesteście na tej samej fali, tak samo rozumiecie sytuację. A jeśli masz wątpliwości — zapytaj: «Czy nie miałbyś nic przeciwko?»

To samo dotyczy wszelkich innych działań o charakterze seksualnym. W ten sposób maksymalnie zmniejszysz ryzyko ścigania karnego i publicznego potępienia.

Skargi i konsekwencje

Jak dział HR reaguje na skargi o naruszenie granic? Czy istnieją anonimowe sposoby zgłaszania problemu? I jakie konsekwencje niesie każda taka skarga dla obu stron?

Aleksiej Niemkowicz: W mojej karierze zajmowałem się między innymi bezpieczeństwem kadrowym w dwóch dużych firmach. Kilka razy zwracały się do mnie kobiety — i prosiły o przeprowadzenie rozmowy profilaktycznej z kolegami, którzy zbyt otwarcie wyrażali swoją sympatię.

Moja interwencja ograniczała się zwykle do rozmowy — takiej pogadanki starszego kolegi z młodszym. Ale po niej osoba wyraźnie rozumiała, że to nie jest gra, w której «nie» oznacza «może później» lub «prawdopodobnie, ale nie dzisiaj». «Nie» to «nie», odmowa.

Teraz dużo doradzam top menedżerom. I czasem pytają mnie o radę, jak prawidłowo zareagować na zaloty właściciela biznesu (lub kogoś wyżej w hierarchii) — i jednocześnie nie zepsuć relacji. Omawiamy, jak jasno, bez podwójnego znaczenia, ale przyjaźnie określić swoje granice, aby tamta osoba mogła skorygować swoje zachowanie i zachować reputację.

Człowiek zawsze boi się rozgłosu. Dlatego w niektórych przypadkach rozwiązaniem będzie bezpośrednia rozmowa lub taktowny email. Również niezłym wariantem jest zwrócenie się do kogoś, z kim masz przyjacielskie relacje w zespole (i jesteś pewien, że nie zdradzi twojego sekretu), aby porozmawiał z osobą, z którą ty sam nie możesz — i wyjaśnił sprawę.

No i tak — możesz zwrócić się do działu HR, bo to ich bezpośrednie obowiązki.

«W krajach byłego ZSRR skargi mogą zaszkodzić ofierze takiego naruszenia.»

Irina Wiszniewska: Niestety, w krajach postsowieckich praktycznie nie stosuje się procedur badania takich naruszeń.

I najczęściej tego rodzaju skargi mogą wręcz zaszkodzić osobie, która stała się ofiarą takiego naruszenia. A u kierownictwa, a nawet u pracowników HR, takie skargi raczej wywołują irytację i żal, ponieważ osoba upubliczniła to, czego nie powinna.

Z konsekwencji… Szczerze, maksimum, o którym słyszałam, to ciche zwolnienie, gdy na sytuację naprawdę nie można było przymykać oczu.

W kulturze amerykańskiej istnieją całe protokoły reagowania na takie sytuacje ze strony działów HR.

A często dochodzeniami w takich incydentach zajmują się nawet nie wewnętrzni specjaliści, lecz angażowane są zewnętrzne firmy, których działalność jest z tym związana. Czyli bezstronni zewnętrzni specjaliści przychodzą i prowadzą dochodzenie — przesłuchują strony, świadków, przeglądają nagrania z kamer, badają, czy strony były zaangażowane w takie incydenty w przeszłości. I tutaj spektrum konsekwencji może być od degradacji lub zwolnienia po proces sądowy i ogromne odszkodowania.

Unsplash

Przypadki «niedopuszczalnego zachowania» i konsekwencje od pracowników

«HR-om nie skarżyłam się. Znalazłam pracę w 3 tygodnie»

A oto kilka historii od specjalistów IT o tym, jak działali, gdy koledzy okazywali im zbyt wiele uwagi — i rażąco naruszali granice.

Aurora*, programistka, doświadczenie w IT — 10+ lat:

— W jednej z firm, w której pracowałam, romantyczne relacje między kolegami nie były zabronione. Ale nasz team leader kiedyś na uwagę stażystki, że w firmie «mężczyźni jak na zamówienie», zauważył, że on osobiście nie popiera romansów w miejscu pracy: mówi się, że podczas pracy «głowa powinna być czysta».

A potem pojechaliśmy z nim w delegację — i zaczął dobijać się do mojego pokoju o 1:30 w nocy. A kiedy otworzyłam, wdarł się do środka i próbował pocałować. Oburzyłam się (żałuję, że nie spoliczkowałam go), a on odpowiedział, że to «czas pozasłużbowy».

Następnego dnia podjął nieprzekonującą próbę usprawiedliwienia się (ale nie przeproszenia). Ja, jego zdaniem, «wysyłałam sygnały», a on «możliwe, że niewłaściwie je zinterpretował». Zaproponował przeniesienie mnie do innego zespołu, bo «będzie nam trudno pracować razem — ty jesteś wyraźnie negatywnie nastawiona». Ale potem dano mi do zrozumienia, że mój kontrakt wkrótce wygasa — i powinnam poszukać innej pracy. Wypowiedziałam mu wszystko, co o tym myślę. A on odpowiedział, że zachował się «normalnie»: przecież uprzedził mnie z wyprzedzeniem i dał czas na poszukiwania.

HR-om nie skarżyłam się. Kiedyś słyszałam, jak «obgadywali» kogoś między sobą i zdecydowałam, że nie chcę, żeby o mnie też dyskutowali. Znalazłam pracę w 3 tygodnie (i nawet podniosłam pensję o 1,5x) i odeszłam, nie czekając na upływ terminu kontraktu.

Jeśli zapytasz, jak odnoszę się do zakazów dotyczących związków w pracy, powiedziałabym, że nie przeszkadzają one w budowaniu trwałych rodzin, jeśli zakochują się wolne osoby. Obserwowałam takie przypadki — i z reguły jedno z zakochanych przechodziło do innego działu/jednostki lub zmieniało pracę. Ale mam nadzieję, że przeszkadzają żonatym «łowcom» (takim jak mój były team leader) w nagabywaniu koleżanek i dopatrywaniu się zaproszeń do działania tam, gdzie ich nie ma.

«Więcej się do mnie nie przystawiali. Ale nie przeprosili»

Eugenia*, pracownica back-office’u:

— Pracowałam w dużej firmie IT, która jest rezydentem PVT (stan osobowy na Białorusi w tamtym momencie wynosił 100+ osób). Oficjalnego zakazu romansów służbowych u nas nie było — ale koledzy przekazywali sobie «z ust do ust», że «relacje między pracownikami nie są mile widziane».

Dlaczego? Mówiono, że kierownictwo miało uprzedzenia wobec romansów służbowych, bo według statystyk jedno z pary, gdy związek się kończy, odchodzi w inne miejsce — nie może pracować ze swoją byłą miłością. A mieliśmy świetnych programistów — i szefostwu nie chciało się tracić «przez głupotę» cennych kadr.

Czy to znaczy, że romansów w miejscu pracy nie było — wcale nie, po prostu koledzy się ukrywali i denerwowali. Czasami bez większego powodzenia.

Co ciekawe: oznaki zainteresowania koleżankom u nas okazywali głównie żonaci, a nie wolni faceci. Do mnie podrywali się dwukrotnie — bardzo bezceremonialnie, wkurzało mnie to i skarżyłam się na zachowanie tych kolegów HR-om: po prostu szłam do działu HR i mówiłam, jak jest. Nie wiem, co oni robili, ale ci dwaj więcej się do mnie nie przystawiali.

Oczywiście, chciałoby się jeszcze przeprosin, ale nie — ich nie było.


* Imiona rozmówców zostały zmienione na ich życzenie.


A Ty masz coś do powiedzenia na ten temat?


Читать на dev.by