Piercingi, tatuaże, kolorowe włosy — czy wygląd ma znaczenie w branży IT?

W IT — wszystko w porządku!

23 каментарыя

«Można być nietypowym outsiderem i jednocześnie najmilszą osobą w biurze»

Anna*, testerka:

— Mam wiele tatuaży (chociaż kogo to dziś dziwi) w widocznych miejscach. Niektóre z nich są kreskówkowe, inne dość surowe, są też kontrowersyjne napisy. Wszystkie zrobiłam impulsywnie (i bardzo dawno temu) — teraz planuję je przykryć.

Nie wywołało to żadnych problemów w moim obecnym miejscu pracy, mimo że moja firma jest dość konserwatywna.

Był też w moim życiu okres, gdy farbowałam włosy na różne jasne kolory i nosiłam piercing na twarzy (czarny kolczyk w wardze). Bunt i okres dojrzewania dopadły mnie po 22. roku życia, ale zawodowo nie miało to żadnego wpływu. Chodzi jednak o cechy osobowości, a nie wygląd. Można chodzić w eleganckich garniturach i beżowych swetrach, a jednocześnie intrygować i plotkować, albo można być nietypowym outsiderem i najmilszą osobą w biurze. Ale znowu: bycie miłym nie oznacza bycia pochlebcą czy «podlizywaczem».

Zdarzało się, że moi koledzy pytali, co oznaczają moje tatuaże i w jakich okolicznościach je zrobiłam — ale nie w miejscu pracy, a kiedy przechodziliśmy na bardziej przyjacielską, nieformalną komunikację. W ich pytaniach nie było negatywnego tonu.

Od współpracowników słyszałam tylko standardowe: «Ile to kosztuje?», «Czy to boli?»

Lusia, moderatorka strony:

— Zaliczam się do osób o niestandardowym wyglądzie: mam tatuaże, piercing, a nawet nie mam brwi ani rzęs — ale nigdy nie miałam problemów ze znalezieniem pracy. Co prawda oferty pracy zawsze znajdowałam przez znajomych. Od współpracowników słyszałam tylko standardowe pytania o moje tatuaże: «Ile to kosztuje?», «Czy to boli?»

«Product owner mówił, że idealnie nadawałbym się do roli motocyklisty w serialu 'Synowie Anarchii'»

Arkadij, frontend engineer:

— Jestem cały wytatuowany od stóp do głów. We wszystkich zawodowych mediach społecznościowych i niektórych CV mam zdjęcia, na których widać tatuaże.

Z prywatnego archiwum

Nie wiem, czy rekruterzy odrzucali mnie właśnie z tego powodu, ponieważ przy odmowach, jak większość, otrzymuję szablonowe odpowiedzi. Ale co mogę powiedzieć na pewno, to to, że we wszystkich miejscach, w których pracowałem (zarówno w krajach byłego ZSRR, jak i w USA), rekrutujący pracownicy i członkowie zespołu nigdy nie byli uprzedzeni wobec mnie. Albo zdrowe zainteresowanie, albo neutralność — jakoś tak.

Ale na ulicach zdarzały się zabawne sytuacje, w których ludzie reagowali na moje tatuaże.

Najbardziej niewinne są staruszki, które na mój widok mają odwagę głośno wyrażać swoją opinię. Na przykład «O Boże!» słyszę prawie codziennie, a niektóre nawet się żegnają. Było też kilka przypadków z podchmielonymi facetami po czterdziestce, którzy «pytali o moje tatuaże» i próbowali liczyć, ile miałem wyroków.

Były też przypadki, gdy policjanci, prawdopodobnie tylko ze względu na wygląd, prosili o dokumenty i dzwonili do kolegów z prośbą o sprawdzenie mnie w bazie. Ale najśmieszniejsze, co pamiętam, to sytuacja ze staruszką, która zapytała: «Co, właśnie wyszedłeś z więzienia?»

Z prywatnego archiwum

Ale wszystkie tego rodzaju reakcje pochodzą tylko od osób 40+, co jest dość logiczne. A młodsi ludzie mają już zupełnie inne wyobrażenia i w większości przypadków stygmatyzacja nie istnieje. Swoją drogą, niektórym kolegom przypominałem Zombie Boya, a mój poprzedni product owner mówił, że idealnie nadawałbym się do roli motocyklisty w serialu «Synowie Anarchii».

«Usłyszałam histerycznie kategoryczne: 'Nie będziesz z nią pracować!'»

Alina*, sales manager w firmie IT:

— Mam całkiem zwyczajny wygląd (nie jestem ani Anyą Taylor-Joy, ani Gal Gadot), a mimo to raz odmówiono mi przez to pracy.

To były czasy rozmów stacjonarnych — jeszcze przed covidem. Przeszłam już rozmowę z HR-em i rozmawiałam w pokoju konferencyjnym z kierownikiem działu. Opowiadał o zadaniach, gdy nagle swobodnie weszła kobieta, zmierzyła mnie wzrokiem i poprosiła go «na chwilkę». Wyszli, a zza cienkiej ściany usłyszałam histerycznie kategoryczne: «Nie będziesz z nią pracować! Jest zbyt ładna».

Wrócił i kontynuował rozmowę, jakby nic się nie stało, a na koniec obiecał, że do mnie oddzwonią. I oczywiście nikt nie zadzwonił.

Ale z tej rozmowy wróciłam zadowolona: no cóż, niby porażka, ale przynajmniej uznali mnie za piękność. Ale moja przyjaciółka nie uwierzyła, gdy jej to opowiedziałam, uznała, że wszystko zmyśliłam.

«Jeśli kandydat ma więcej niż dwa tatuaże w widocznych miejscach, lepiej mu odmówić»

Oksana, frontend developer:

Jeden z moich kolegów uważał, że duża liczba tatuaży na ciele to oznaka problemów psychologicznych: jeśli kandydat ma ich więcej niż dwa w widocznych miejscach, lepiej mu odmówić — nie potrzebujemy takiej osoby w zespole. «Takich nawet na kosmonautów nie biorą» — lubił powtarzać (na szczęście nie uczestniczył w rekrutacji w żadnej roli). To samo mówił o piercingu i tunelach w uszach, a także o bliznach.

A ja akurat mam kilka tatuaży, ale nie są widoczne. Słysząc to, nie wytrzymałam i odpowiedziałam mu, że brak tatuaży nie gwarantuje, że osoba jest psychicznie zdrowa.

Uznał, że to przytyk w jego stronę, obraził się i przestał ze mną rozmawiać (albo robił to przez innych: «Przekażcie Oksanie, że…»).

A generalnie nigdy więcej nie spotkałam się z tym, żeby ktoś w pracy hejtował mnie lub kogokolwiek w mojej obecności za wygląd.

«Przyjrzała się uważnie, skrzywiła i powiedziała: 'Ludziom z tatuażami nie wynajmuję'»

Anton*, tester:

— Przypomniała mi się zabawna historia: moja mama chodzi do tej samej fryzjerki od wielu lat, a ta wynajmuje mieszkanie i po rozmowach «o wszystkim» z moją mamą uznała, że jestem dla niej idealnym najemcą (bo jestem w IT). Naciskała na mamę i tak, i siak, aż ta powiedziała mi: «Proszę, idź tam i zobacz. Może zainteresuje cię jej oferta».

Więc poszedłem. Fryzjerka otworzyła, przyjrzała mi się uważnie, skrzywiła się i powiedziała: «Ludziom z tatuażami nie wynajmuję». A ja mam tylko jedno ramię wytatuowane i tatuaże, moim zdaniem, bardzo piękne (i przebitą brew). Roześmiałem się i powiedziałem: «Niech się pani zdecyduje, potrzebuje pani programisty czy kogoś bez tatuaży».

Na rozmowach kwalifikacyjnych nigdy nie poruszano tematu moich tatuaży i nie dostawałem odmów z tego powodu (możliwe, że dlatego, że rekruterom bardziej zależało na tym, że jestem specjalistą IT). I nigdy też nie przeszkadzało mi to w pracy.

«Lider zespołu nie powinien przychodzić do pracy do pracowników w podartych spodniach»

Kirill*, były pracownik mińskiego biura dużej firmy produktowej:

— Moja historia dotyczy dress code’u. W naszym biurze mieliśmy bardzo demokratyczne podejście do tego tematu, jak pewnie w większości innych firm IT. Pracownicy bez żadnych problemów mogli przychodzić do pracy w tym, w czym było im wygodnie pracować (oczywiście bez przesady, jak np. gołe torsy). Szorty, t-shirty — a w razie potrzeby, na przykład na spotkania, garnitury. Dotyczyło to zarówno szeregowych pracowników, jak i menedżerów, których nikt nie zmuszał do przestrzegania stylu biznesowego.

Pewnego dnia team leader wrócił do pokoju, gdzie mieścił się nasz zespół, w szoku — naprawdę wyglądał na zdezorientowanego. Kiedy zaczęliśmy wypytywać, o co chodzi, opowiedział, że spotkał w windzie swojego nowego bezpośredniego przełożonego, top menedżera, który niedawno przeniósł się do Mińska z Cypru lub z Londynu. I ten wprost w windzie urządził mu awanturę za nieodpowiedni dla lidera wygląd. A powodem uwagi były modne wówczas dziurawe dżinsy. Podobno lider zespołu nie powinien przychodzić do pracy do pracowników w podartych spodniach.

I nie, po tym incydencie team leader nie zdjął swoich dziurawych dżinsów, tylko nadal w nich chodził. Co więcej, wydaje mi się, że w biurze nawet przybyło pracowników noszących podarte dżinsy. Ale nikt już nie dostał za to reprymendy od top menedżera.

* Imiona mówców zostały zmienione na ich prośbę


Читать на dev.by